poniedziałek, 9 maja 2016

Tak było - RAFA

Rafa została adoptowana z białogardzkiego schroniska pod koniec września 2014 roku.

Już przed przyjazdem do schroniska na 99% byłam pewna, że to ona wraca ze mną do domu.
Otrzymałam piękną, ale przestraszoną psinkę... Mimo to od razu zaprzyjaźniła się z naszą, wtedy dwuletnią, córką.

Na początku z dnia na dzień było coraz lepiej.
Nauczyła się chodzenia po trawie (wcześniej wolała chodzić po chodnikach i nawet załatwiać się na nich lub...na dywanie...).
Po jakimś tygodniu u nas dowiedzieliśmy się, że ma piękne, duże, sterczące uszka :) Po jakimś miesiącu usłyszeliśmy jak szczeka. A szczeka tylko w nocy, gdy ktoś kręci się po klatce. Po jakiś dwóch miesiącach odważyłam się spuścić ją ze smyczy - pięknie wraca słysząc swoje imię.

I to by było na tyle pozytywów...
Sunia miała duże problemy w kontaktach z innymi psami. Każde spotkanie z suczką czy szczeniakiem było bardzo stresujące. Rafa to psina średniej wielkości, ale waży 20 kg (choć nie wygląda), co sprawiało, że moje spacery z nią nie zawsze były bezpieczne: szarpanie, warczenie, wychodzenie z obroży a nawet szelek...

Nie raz na myśl przyszło oddane jej... ale jak oddać kogoś kto już kocha i jest kochany?
Jak odprowadzić do małego kojca psa, który na każdym kroku (gdy nie broni) dziękuje całym sobą za okazane mu serce?
I tak mimo przeciwności, których niestety z dniach na dzień zaczęło przybywać, Rafa jednak została z nami.
Największe problemy z którymi musieliśmy się na co dzień zmagać to: załatwianie się w domu, wzmagająca się "agresja" do innych psów, rozszarpywanie wszystkiego co tylko można pod naszą nieobecność i strach... strach przed podniesioną ręką,  niesioną gazetą, każdym głośniejszym dźwiękiem :-(

Czy po roku i ośmiu miesiącach coś się zmieniło? O tym już niedługo :-)

Na zdjęciu Rafa jeszcze w schronisku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz